Analiza wlasna - widok z okna by pani-leukonoe, literature
Literature
Analiza wlasna - widok z okna
Widok z okna - wspomnienia jak obrazki # polałysięłzy Pół złote łany - ścieżek wytyczenia niepoliczalne możliwości Tajemnice dziecięce szeptem przekazywane Po piwnicach potwory jak żywe pochowane - zostają na lata # dzieciństwosielskieanielskie Niebo gwiaździste nad głową Kuszące milionami możliwości - bo wciąż niedookreślona - bo wciąż niezdecydowana - bo wciąż wierząca we własną niezmienność Drogi dzikie w ciemności przemierzane - bez strachu - bez świadomości # młodośćgórnaidurna Las nie wiadomo kiedy wyrosły - samosiejkowy obcymi wiatrami przywiany W końcu jedna droga została Prosta, łatwa, bezpieczna - wszystko według standardów - cokolwiek innego jest nie do pomyślenia I jak wyrzut sumienia tablica stoi "Barszcz Sosnowskiego grozi poparzeniem" # wiekklęski Znowu coś się zmieniło bo dlaczego by nie miało? Nic z tego nie jest moją winą - więc nic z tego nie jest moją zasługą I nad czym tu ronić łzy? - to tylko kawałek złotego pola - to tylko kawałek gwieździstego
Wspominam ciebie Dziewczynę, której nigdy nie spotkałem Gdzie ja byłem, gdy ty byłaś? Gdzie ty jesteś, gdy ja jestem? Mgliste pojęcie ciebie Już na zawsze połączone z pustką Wspólnie spędzonych nocy I serenadą zapętlonej piosenki Wciąż marzę o tobie I wciąż cię widzę W szafirową noc O północy Światło moje “Nie kochasz mnie?” “Zastanawiam się”, tak powiedziała Zostawiłaś po sobie Zapach lawendy I spokój ducha I świat w technikolorze I rozedrgane światło Wciąż marzę o tobie Gdy słońce wschodzi
Czy pamiętasz te czasy kiedy świat nie miał granic,
a blask słońca nas budził nad ranem?
Przysięgaliśmy sobie, że nigdy, że za nic
nie przestaniemy pędzić w nieznane.
Pragnęliśmy się zgubić i na nowo odnaleźć,
kolejnymi marzeniami osnuci.
Czy tak miało być, czy też przez przypadek
świat nas na dobre porzucił?
Mogę krzyczeć w twoją stronę i w stół bić pięściami,
lecz na wołanie mi nikt nie odpowie.
Tak długo mówiliśmy wspólnymi głosami,
że zamieszkali&
[Ghostpunk]Glosy w ciemnosci by pani-leukonoe, literature
Literature
[Ghostpunk]Glosy w ciemnosci
Gdyby stanąć w samym centrum Comterium, stałoby się wśród porastających zielenią ruin. Zwalone kolumny, wyrwany bruk, zawalone budynki, potrzaskane okna. A dokładnie na środku placu, gdzie kiedyś stał posąg starożytnego króla, ziała kilkudziesięciometrowa dziura. Widok jak po przejściu huraganu. Gdyby jednak pójść jedną z zawalonych gruzem alei, widziałoby się coraz mniej gwałtownych, fizycznych zniszczeń, a najwyżej te, których dokonał czas i wdzierająca się na powrót do miasta natura. Ślady pożarów od niedopilnowanych palenisk. Wysoką trawę wyrastającą spomiędzy chodnikowych płyt. Zarwane stropy i drzewa wyrastające z wnętrz domów. Gniazda pozakładane na resztkach wystygłych kominów. Porzucone na środku drogi powozy z połamanymi kołami. Zbutwiałe pranie, wciąż wiszące na sznurku między kamienicami. Zarośnięte zielskiem przewrócone stragany − rośliny miały dobrą pożywkę na dawno zgniłych warzywach i owocach. Może na niektórych fragmentach murów, można by dojrzeć ślady, jak rzucane
[Ghostpunk]Ad mortem festinamus by pani-leukonoe, literature
Literature
[Ghostpunk]Ad mortem festinamus
Aurelianka Aurelia Aurivia miała twarz idealną do wykonywanego zawodu (i rodziców bez krztyny wyobraźni). Obniżone kąciki oczu razem z gęstymi, ciemnymi rzęsami nadawały jej wiecznie smutny wyraz twarzy. Pulchne policzki dodawały łagodności, a usta wyglądały ślicznie, gdy Aurelia uśmiechała się delikatnie, ze współczuciem. Nieco dłuższe niż przeciętnie, ciapate uszy, zwisające smętnie i zakrzywione do dołu rogi − będące w latach szkolnych powodem do docinek − tylko potęgowały
[Ghostpunk]Czas na zmiany by pani-leukonoe, literature
Literature
[Ghostpunk]Czas na zmiany
“Forum” szczyciło się mianem najstarszego lokalu w Aurivium, którego historia sięgała jeszcze świetności Imperium. Jego ściany pokrywały kolorowe mozaiki przedstawiające walki półboskich aureliańskich bohaterów ze smokami oraz rzędy misternie zdobionych masek, w których zaklęte były dusze poprzednich właścicieli. Goście mogli rozłożyć się wygodnie na licznych kline − niektóre przyozdobione były nawet smoczą kością − na tyle szerokich, że spokojnie mieści